Grzyby w Górach Bystrzyckich – sezon (prawie) otwarty!

Napisał: Owczy Pasterz, kierownik tej całej filozofii z widokiem.

Są takie dźwięki, które zna każdy mieszkaniec gór: skrzypienie podłogi o świcie, stuk filiżanki z herbatą… i ten charakterystyczny opór noża, który wchodzi w kapelusz pierwszego prawdziwka sezonu. Jeszcze miękki, jeszcze wilgotny, jakby dopiero co się obudził.

Koniec lipca – czyli szczyt górskiego lata

To moment, gdy Ziemia Kłodzka wypełnia się ciepłem, ale nie żarem. Gdy czasem pojawia się burza (krótka, intensywna, teatralna), ale częściej świeci słońce. I co najważniejsze – upały nie są tu tak dotkliwe, jak na równinach Dolnego Śląska czy Wielkopolski.
W Górach Bystrzyckich działa jakby naturalna klimatyzacja – lekki przewiew, zapach świerków i chłodne noce. Czy można lepiej?

W tym roku pojawiły się już kanie, prawdziwki i kozaki czerwone.
Nie ma ich jeszcze na kilogramy, ale są. A to znaczy, że sezon nadchodzi – cicho, majestatycznie, jak poranny mgielny wąż nad doliną.

Gdzie najlepiej szukać?

W stronę Rabbit Hole (czyli streetfoodowa miejscówka pod lasem): rosną kanie, maliny, jeżyny, i – to nie żart – rozmowy.
Na Zamkowej Kopie – łąka tuż obok Owcy, pełna kani. Idziesz i liczysz: jeden, dwa, dziesięć, obiad.
W lasach nad Spaloną – czerwone kozaki i prawdziwki. Miejsca, gdzie wilgoć trzyma się dłużej, a wiatr przynosi zapach ziemi z przeszłości.
Lasy sosnowe w stronę Jagodnej – klasyka gatunku: podgrzybki.

Grzyby w górach mają inne kolory niż na nizinach. Czasem bardziej intensywne, czasem przygaszone – to zasługa gleby, pH, wysokości, światła i… poezji.
Grzybiarze mówią, że „tu prawdziwek jest bardziej prawdziwy”. I coś w tym jest.

Lasy sosnowe i klasyka gatunku

W lasach sosnowych, zwłaszcza na zboczach w stronę Jagodnej, pojawiają się podgrzybki brunatne.
Kapelusze w kolorze gorzkiej czekolady, nóżki jak bułka pszenna – klasyczne podgrzybki, jakby wyszły wprost z podręcznika z lat 70. Albo z dzieciństwa. A może jedno i drugie?

Ach, kania. Dama wśród grzybów. Wysoka, smukła, z szerokim kapeluszem jak parasol i pierścieniem na nóżce, który można przesuwać – jak obrączkę.
Pachnie przyjemnie, lekko orzechowo, a na patelni zamienia się w panierowanego kotleta, który nie ma sobie równych.

Ale uwaga! Jeśli nie jesteś pewien – nie zbieraj.
Kanię można pomylić z muchomorem sromotnikowym, muchomorem plamistym lub czerwieniejącym.
To nie żarty – może być śmiertelnie niebezpieczne.
Warto przeczytać ten artykuł z Wprost oraz zajrzeć do profesjonalnego atlasu grzybów.
Zbieraj tylko to, co znasz na 100%. Jeśli masz cień wątpliwości – zostaw grzyba w lesie.

A koźlarz czerwony?

Z daleka wygląda jak marchewka, która zgubiła się w lesie. Koźlarz czerwony to jeden z najbardziej rozpoznawalnych grzybów – solidny, mięsisty, z ognistym kapeluszem i grubą nóżką.
Kapelusz może mieć barwę od ceglastopomarańczowej po rudawego lisa, a nóżka – jasno kremowa z szorstkimi, ciemniejszymi łuseczkami.
Rośnie chętnie pod brzozami, ale w Górach Bystrzyckich również pod osiką i topolą.

Po przekrojeniu miąższ często lekko ciemnieje – to naturalne. Smażony wymaga dłuższej obróbki cieplnej. Ale za to jaki aromat…

Czy trzeba się znać?

Nie. Trzeba chcieć i patrzeć pod nogi. Trzeba wziąć koszyk albo torbę, termos z herbatą i trochę czasu.
A potem iść. Przez łąkę. Do lasu. Po przygodę.

Bo grzybobranie w Górach Bystrzyckich to nie tylko zbieranie grzybów.
To zbieranie spokoju.
To odnajdywanie rytmu.
To chodzenie wolno – co w życiu nieczęste.

A co potem?

Potem jest Owca. I patelnia. I masło. I śniadanie z widokiem.