Owca z widokiem – miejsce z historią (i duszą)

Napisał: Owczy Pasterz – kierownik tej całej filozofii z widokiem. Mieszka w Spalonej, pisze bloga, kosi trawę, rozmawia z gośćmi i czasem z niebem. Częściej z Zuzą.

Kiedy pierwszy raz tu przyjechałem, miałem wrażenie, że to miejsce jest czasem – czasem, który można dotknąć, można się w nim zapaść. Albo wraz z nim zatrzymać i poczuć, jak patrzy w oczy z lekkim uśmieszkiem. Wtedy zrozumiałem, że Spalona nie jest wsią. Jest stanem. Trochę skupienia (albo rozsypania, jak kto woli), trochę ciszy, trochę chmur, które często wchodzą przez okna i drzwi i które wydają się wiedzieć więcej niż przeciętny człowiek po trzech kierunkach studiów.

„Owca z widokiem” nie powstała z planu biznesowego, tylko z tęsknoty.

Szukałem miejsca, które byłoby wysoko – tak wysoko, by mieć dystans do wszystkich codziennych zwykłych problemów. I okazało się, że po przejechaniu połowy Kotliny Kłodzkiej – od Starej Morawy, przez Międzylesie, Boboszów, Stronie Śląskie, Lądek-Zdrój, aż po Góry Złote i Bialskie – w końcu trafiłem tu, w Góry Bystrzyckie.

Stanąłem na tej łące, z której rozciąga się obłędny widok: na połowę Kotliny Kłodzkiej, na Góry Złote, Bialskie, aż po Czarną Górę i Śnieżnik (ten ostatni oddalony stąd zaledwie o 18 km w linii prostej).

I coś zaczęło we mnie dojrzewać. A kiedy przy schronisku Jagodna zobaczyłem stado owiec (już dziś niestety się wyniosło), które mój trzyletni wtedy syn – Owczy Pasterz Junior – karmił chwastami, pomyślałem: to chyba tu.dym kroku.

Nazwa Spalona (niem. Brand) pochodzi najpewniej od wypalania lasów pod pastwiska. Miejscowość leży na wysokości 770–820 m n.p.m., przy Przełęczy Spalona (811 m), na dawnym szlaku handlowym z Czech do Bystrzycy Kłodzkiej. Już w XIX wieku okolica była znana jako miejsce wypoczynku, a pierwsze schronisko – Brandbaude – powstało tu w 1895 roku, prowadzone przez Josepha Kollera (na miejscu gospody Hartmanna).

Przez stulecia funkcjonowały tu huta szkła, młyn wodny, gorzelnie, kopalnie rudy żelaza i kilka małych kamieniołomów. Domy budowano tu z kamieni i drewna (do dziś można znaleźć wiele ruin takich gospodarstw, opuszczonych przez dawnych mieszkańców jeszcze w okresie międzywojennym).

Po wojnie miejsce na nowo zasiedlono, a w PRL-u funkcjonowało tu schronisko PTTK. Dziś działa jako Schronisko Jagodna – nieco wyżej, ale nadal związane z tradycją gościnności.

Kiedy tworzyłem Owcę, zależało mi na tym, by przeniósł się tu klimat dawnych schronisk górskich – prostych, ale ciepłych, gościnnych, pełnych drewna, zapału i herbaty.

Dlatego tak wielu ludzi pyta mnie, czy Owca to stare miejsce. Albo mówią, że nie wierzą, że to nowy budynek. Nie miałem zamiaru nikogo oszukiwać – po prostu inspirowałem się architekturą sudecką. Taką, w której człowiek czuje się bezpiecznie, nawet jeśli za oknem wieje jakby zaraz miał wrócić Duch Gór.

Chciałem, żeby Owca była miejscem, gdzie można się zatrzymać. Gdzie noclegi to nie usługa, ale czas.

Gdzie człowiek może odzyskać dystans do swoich spraw – tak jak ja, kiedy tu przyjechałem po raz pierwszy.

I gdzie nic nie trzeba. Można spać, można chodzić, można się zgubić, można pić herbatę i patrzeć w niebo. Można też gadać. Ale nie trzeba.

Nie ma tu zjazdu z autostrady. Nie ma też McDrive’a. I chwała duchowi wetrznemu.

Ale droga jest. I to jaka!

Żeby dotrzeć do Spalonej i Owcy z widokiem, trzeba najpierw dojechać do Kłodzka. Potem przejechać przez obwodnicę i kierować się na drogę nr 33 w stronę Bystrzycy Kłodzkiej (i nie słuchać GPSa, który kieruje przez środek Kłodzka a potem drogą dziurawą, przez Krosnowice i wsie i wioseczki, pełne nieoświetlonych ciasnych zakrętów, przejazdów i ludzi wprost na jezdni – do których przecież ta jezdnia, bez chodników, w końcu także należy!).

A potem – jak to w bajkach bywa – wystarczy jechać prosto. Przez całą Bystrzycę, aż do serpentyn, które wyglądają jak z alpejskich folderów turystycznych, tylko bez reklam banków.

Na końcu tej drogi — wysoko, w Gminie Bystrzyca Kłodzka — jest Spalona. I Owca.

W zimie najbliższym miejscem, gdzie można coś zjeść, jest schronisko Jagodna – ciepłe, przyjazne i górskie jak trzeba.

Ale od maja do końca września okolica ożywa: działa tu smażalnia pstrąga Osmelakowa Dolina, idealna na obiad wśród drzew i strumieni, oraz White Rabbit – czyli miejsce tak zaskakujące, że lepiej przyjechać i sprawdzić samemu niż pytać o sens nazwy. (A podpowiadając – to streetfoodowa odnoga Zakrętu w Kulturze z Bystrzycy Kłodzkiej – kuchnia indyjska, wietnamska, koreańska – z niepowtarzalnym klimatem przepływającego przez środek królika strumyka!).

Co można robić?

Wbrew pozorom – wszystko. A jak ktoś woli – nic.

Z Owcy można wyruszyć na liczne szlaki piesze, podziwiać niesamowite panoramy Kotliny Kłodzkiej, zajrzeć w Góry Bystrzyckie i Orlickie (po czeskiej stronie – bo do Czech tu rzut beretem, dosłownie), albo po prostu pojechać na singletracki – najbliższy to Singeltrack Jagodna, zaledwie 800 metrów od naszego domu.

Wszystko to w rytmie, który nie zna słowa „muszę”.